Fundament grzewczy

W dzisiejszym artykule opowiem o ciekawym sposobie rozprowadzenia ciepła w instalacji centralnego ogrzewania. Nie ma w nim grzejników, nie ma gorącej wody, za to tradycja takich systemów grzewczych liczy sobie kilka tysięcy lat!

Bohaterem tego artykułu będzie bowiem fundament grzewczy!

Wszystko zaczęło się bardzo dawno temu, bo w czasach starożytnych, w antycznej Grecji i Rzymie. Nazywało się to hypocaustum. Posadzka podłogi podniesiona była o kilkadziesiąt centymetrów. W tej wolnej przestrzeni przepływało powietrze, rozgrzane nad paleniskiem. Takie rozwiązanie opisał Witruwiusz w traktacie „De architectura” („O architekturze ksiąg dziesięć”), który powstał w latach 20-10 p.n.e. W swoim dziele podał metody na optymalizację tego systemu grzewczego i takie jego zaprojektowanie, by zużywało najmniejszą możliwą ilość opału. Zaproponował też metodę na prostą regulację temperatury w pomieszczeniach poprzez zmianę ilości dostarczanego ciepłego powietrza.

I można powiedzieć, że od tamtego czasu tak naprawdę to niewiele się zmieniło.

Źródłem ciepła nie jest palenisko na drewno. W dzisiejszym fundamencie grzewczym jest nim nowoczesny agregat grzewczy, zasilany energią elektryczną. On nie tylko podgrzewa powietrze, ale i rozprowadza je po całym budynku. Oprócz grzałki zawiera w sobie bowiem wentylator.

Nie mamy dziś pustek pod podłogą. Po wyrównaniu gruntu i usunięciu warstwy pospółki, układa się warstwę izolacyjną, czyli kilka warstw płyt styropianowych. Następnie układa się na nich zbrojenie, przewody rozprowadzające powietrze oraz agregat. Całość zalewa się betonem. Warstwa ocieplenia, ogrzewanie i fundament są więc budowane jednocześnie! Dzięki takiemu skróceniu prac, po tygodniu fundament grzewczy jest gotowy!

Dziś nie nazywa się to hypocaustum, tylko występuje pod marką Legalett.

Takie rozwiązanie ma praktycznie wszystkie zalety ogrzewania podłogowego. Podgrzewana jest podłoga, ciepło unosi się do góry, ogrzewając najpierw stopy. Dzięki temu w pokoju wcale nie musi być bardzo ciepło, by było przyjemnie. To z kolei pozwala na oszczędność ciepła, bo straty ciepła zależą wprost proporcjonalnie od temperatury w pomieszczeniach.

Niestety, w domyślnej wersji, takie ogrzewanie korzysta z najdroższego nośnika ciepła, bo jest to ogrzewanie elektryczne. Z tego powodu przy źle zaizolowanym budynku będzie bardzo drogie w użytkowaniu, choć pewnie nikt go do takiego budynku nie zainstaluje. Możliwe jest zakupienie układu, który będzie wykorzystywać ciepłe powietrze wyprodukowane w kominku. W mojej opinii dopiero takie rozwiązanie ma sens!

Dodaj komentarz