Nie, ogrzewanie elektryczne (raczej) nie jest najtańsze

Pod wpisem na temat ogrzewania elektrycznego-akumulacyjnego opublikowany został ostatnio komentarz, którego autor (Czytelnik o pseudonimie ssssyk) twierdzi, że ogrzewanie elektryczne jest tańsze od gazowego. Uznałem, że nie chcę, by umknął gdzieś uwadze innych Czytelników i dlatego zdecydowałem się zacytować go w całości i opublikować na tym blogu, razem z moim obszernym komentarzem.

Oto i on:

rachunek jest prosty:
1 m3 gazu to ok 8-10 kWh w cenie ok. 3 zł. co daje ok. 30 gr za 1 kWh
1 kWh prądu to ok 50-60 gr w I taryfie i ok 30-40 gr w II taryfie

do tego oczywiście opłaty stałe

ogrzewanie przy użyciu gazu wymaga pracy pieca przez całą dobę no i oczywiście odpowiedniej instalacji : piec+obieg+grzejniki

ogrzewanie przy użyciu pieców akumulacyjnych wymaga pracy pieca przez max. 10 h/dobę a więc o połowę krócej i wymaga zakupu samych pieców, zegara, stycznika i kilku bezpieczników

biorąc pod uwagę, że 1 kWh kosztuje podobnie w obu przypadkach, ale czas wymagany dla uzyskania 1kWh przy piecach akumulacyjnych jest o połowę mniejszy, to koszt eksploatacji systemu ogrzewania przy użyciu pieców będzie o ok 1/3, a w skrajnych wypadkach o 1/2 niższy niż w przypadku gazu.

biorąc pod uwagę, że koszt zakupu samych pieców jest dużo niższy niż wykonanie instalacji c.o., to kwota zaoszczędzona na instalacji daje bufor finansowy na opłacenie rachunków za prąd przez wiele lat.

Sam używam pieców:
– w mieszkaniu 46 m2: 4 x 860 W + grzejnik drabinkowy w łazience (razem niecałe 4 kW)
– w domu drewnianym NIEOCIEPLONYM 74 m2 4 x 860 W + 2x 1,6 kW + grzejnik drabinkowy (razem ok. 7 kW)

Wszystkie piece statyczne.
W obu przypadkach dochodzą bojlery o poj. 60l, czajniki elektryczne, a w mieszkaniu dodatkowo płyta ceramiczna.

Rachunki wyglądają następująco:
za prąd w mieszkaniu, za okres od października do kwietnia, w tym ogrzewanie – ok. 1600 zł.
za prąd w domu, za ten sam okres, w tym ogrzewanie – niecałe 5000 zł.

W obu przypadkach mam wystarczajcą ilość mocy.

Chyba jasne, że prąd to najtańsze źródło ciepła.

No cóż… Muszę Czytelnika zmartwić, prąd nie jest najtańszym źródłem ciepła. Co więcej — prąd jest jednym z najdroższych nośników energii, jakie można wykorzystać do ogrzewania domu. Nawet, gdy kupujemy go w tańszej, nocnej strefie taryfowej.

Z moich obliczeń wynika, że za sam gaz ziemny płacimy ok. 0,2 zł/kWh. Tymczasem prąd kupowany w nocnej strefie taryfowej kosztuje ponad 0,37 zł/kWh.

A więc prawie dwa razy drożej.

Nawet gdyby jednak kosztował tyle samo, to argumentacja ssssyka nie jest poprawna.

Jeśli straty ciepła z domu wynoszą 10 kWh dziennie, to na ich zaspokojenie trzeba zużyć powiedzmy 11 kWh energii pod postacią gazu (sprawność 90%), albo 10 kWh energii elektrycznej (sprawność zamiany prądu na ciepło to 100%).

To, czy kocioł pracuje przez całą dobę z mocą 11 kWh / 24 h = 0,458 kW, czy też włącza się 11 razy w ciągu doby na godzinę pracy z mocą 1 kW, czy też uruchamia się co godzinę na kwadrans, pracując z mocą 1,83 kW, nie ma większego znaczenia. Pewne niewielkie oszczędności można by poczynić, gdyby pracował non-stop, ale są one trudno mierzalne.

Gdy mamy w domu natomiast elektryczny piec akumulacyjny, on też musi dostarczyć do pomieszczenia 10 kWh ciepła, zużywając (ładując się) ciepłem w takiej ilości. A to, czy to naładowanie zajmie mu 2 godziny (bo ma grzałkę o mocy 5 kW), czy 5 godzin (bo ma grzałkę 2 kW) nie ma znaczenia. I tak zużyje tego prądu tyle samo.

Inna sprawa, że sprawność zamiany prądu na ciepło rzędu 100% dla ogrzewania elektrycznego nie oznacza, że nie mamy w przypadku ogrzewania akumulacyjnego strat. Bo jeszcze należałoby wziąć pod uwagę straty ze względu na niedoskonałe sterowanie pieców akumulacyjnych, które powoduje np. przegrzewanie pomieszczeń w niektórych częściach dnia. Oznacza to, że gdy chcemy mieć 20°C, mamy w praktyce 23°C, a nasze straty ciepła rosną. Marnujemy więc ciepło, które tak naprawdę nie jest nam potrzebne (za to musimy zdejmować koszulę i siedzieć w samym podkoszulku).

Oczywiście — piece akumulacyjne pracują tylko przez 10 godzin na dobę, gdy są dobrze dobrane. Ale jeśli średnie dobowe obciążenie cieplne (moc, z jaką musi pracować ogrzewanie, by zapewnić komfort cieplny) wynosi powiedzmy 10 kW, to nie wystarczy zamontować piece o takiej właśnie mocy. Bo dom straci w ciągu doby 10 kW × 24 h = 240 kWh, podczas gdy piec o mocy 10 kW pracujący (nagrzewający się) przez 10 h dostarczy tylko 10 kW × 10 h = 100 kWh. A to oznacza, że w domu będzie duuuużo, duuuużo za zimno.

Żeby utrzymać ten komfort cieplny musielibyśmy mieć piece o łącznej mocy 240 kWh / 10 h = 24 kW. Zresztą już to szerzej wyjaśniałem na przykładzie paneli grzewczych na podczerwień (infrapaneli).

Ale przecież grzejniki elektryczne są najtańsze!

Jest jednak ziarnko prawdy w twierdzeniu, że ogrzewanie elektryczne jest najtańsze — bo patrząc pod kątem inwestycji, to prawda.

Grzejniki elektryczne rzeczywiście są najtańsze — w zakupie, ale już nie w eksploatacji. Za grzejnik można zapłacić ok. 100 zł, czyli cały dom można wyposażyć w grzejniki za 1 000 – 2 000 zł.

To bardzo tanio, jeśli porównać koszt ogrzewania gazowego, na które składa się:

  • kocioł,
  • instalacja centralnego ogrzewania (kosztowna zwłaszcza wtedy, gdy mamy ogrzewanie podłogowe),
  • komin,
  • przyłącze gazowe.

I może okazać się, że rzeczywiście w jednym konkretnym przypadku taniej będzie ogrzać dom prądem (gdy się mu dołoży styropianu na ścianie), niż gdyby miał on być ogrzewany kotłem gazowym. Ale na tej podstawie nie wyciągałbym tak daleko idących wniosków, jak zrobił to Czytelnik.

Dodaj komentarz