Kocioł kondensacyjny w praktyce
W najnowszym numerze magazyny „Własny dom z konceptem” opublikowano artykuł podsumowujący kilka lat doświadczeń użytkownika kotła kondensacyjnego.
Ponieważ zagadnieniom nowoczesnych technik grzewczych poświęcam tu sporo miejsca, mam też artykuł, którego tematem są kotły kondensacyjne. Choć jestem sceptyczny w kwestii tego, czy zawsze należy bezkrytycznie wierzyć opiniom użytkowników jakiegoś urządzenia, artykuł polecam.
Właściciel kotła eksploatuje go od kilku lat. Zasilany jest gazem ziemnym i został zainstalowany w spiżarni. Było to łatwe, bo kocioł jest wyposażony w zamkniętą komorę spalania. Komin „rura w rurze” zapewnia doprowadzenie powietrza do spalania, ale i odprowadzenie spalin.
Aby zoptymalizować pracę kotła i nie dopuścić do marnowania ciepła albo niedogrzania pomieszczeń, kocioł podłączony jest do dwóch czujników temperatury. Jeden mierzy temperaturę wewnątrz domu, drugi zamontowano na północnej elewacji.
Kocioł jest dwufunkcyjny, czyli umożliwia podgrzewanie również ciepłej wody użytkowej. Co istotne, kocioł ma wbudowany niewielki (80 litrów) zasobnik ciepłej wody użytkowej. Dzięki temu pierwsza kąpiel odbywa się w wodzie zmagazynowanej w zasobniku, dopiero druga porcja jest podgrzewana na bieżąco.
W sezonie grzewczym na ogrzanie domu o powierzchni 160 m2 zbudowanego z bloczków silikatowych o grubości 18 cm ocieplonych wełną mineralną o grubości 15 cm kosztuje niecałe 400 PLN miesięcznie.